< wróć

Piotr i Hilda

2025-12-17

Przewodnik – narzędzie czy partner?

Słowo "przewodnik" podkreśla kluczową rolę, jaką pies pełni w życiu osoby niewidomej lub słabowidzącej. To on jest oczami swojego opiekuna, nawiguje go przez miejską dżunglę, omija przeszkody, sygnalizuje przejścia dla pieszych, schody, drzwi i wiele innych. Jego praca wymaga precyzji, koncentracji i bezgranicznego zaufania. Bez wątpienia pies przewodnik to narzędzie, ale absolutnie nie można sprowadzać go tylko do tej roli. To coś znacznie więcej.

Przyjaciel – emocjonalna ostoja

Tutaj wkracza słowo "przyjaciel". Pies asystujący staje się nie tylko sprawnym nawigatorem, ale także wiernym towarzyszem codzienności. Ta relacja wykracza poza czysto użytkowe funkcje. To więź oparta na zaufaniu, zrozumieniu i głębokim przywiązaniu. Pies przewodnik staje się emocjonalnym wsparciem, a jego obecność zmniejsza poczucie samotności i izolacji. Jest on kimś, kto zawsze jest obok, gotów do pomocy i do dzielenia się radością.

Mam na imię Piotr. Od ponad czterech lat towarzyszy mi mój pies przewodnik – Hilda. Jestem byłym żołnierzem zawodowym, który w wyniku wypadku stracił wzrok i przeszedł na rentę inwalidzką. Zawsze kochałem motoryzację i byłem mechanikiem samochodowym.

Moja nagła ślepota wywróciła życie do góry nogami i sprawiła, że codzienne funkcjonowanie stało się ogromnym wyzwaniem. Kiedy jednak opanowałem poruszanie się z białą laską i korzystanie z technologii, takich jak smartfon czy komputer, rodzina przekonała mnie, żebym spróbował zawalczyć o psa przewodnika. Cały proces wymagał dużego zaangażowania, ale to już inna opowieść. Wreszcie nadszedł ten dzień. Otrzymałem moje "futrzane oczy na czterech łapkach" i błyskawicznie zrozumiałem, jak ogromną zmianę wniesie to w moje życie. Nagle poruszanie się po okolicy stało się dużo szybsze i sprawniejsze.

Początki okazały się jednak sporym wyzwaniem. Orientacja w przestrzeni, którą do tej pory budowałem na dotyku – na przykładzie niskiego krawężnika czy słupa oświetleniowego – nagle przestała istnieć. Mój pies prowadził mnie szybko, środkiem chodnika, a ja nie miałem pojęcia o mijanych przeszkodach. Wszystko działo się tak dynamicznie, zbyt dynamicznie jak na tamten moment.

Dzięki obecności psa u boku odzyskałem pewność siebie w podróżowaniu. Wszystkie sprawy jestem w stanie załatwić samodzielnie. Jest wiele sytuacji, w których bez psa w ogóle bym nie spróbował, na przykład podróż pociągiem do innego miasta, aby odwiedzić rodzinę lub uczestniczyć w szkoleniach.

Bardzo rzadko przemieszczam się z białą laską bez psa i wtedy od razu czuję, jak jest to trudne. W mojej głowie pojawia się obawa, że nie trafię, stracę orientację i wejdę w jakiś dziwny zaułek, z którego ciężko będzie mi się wydostać. Poruszając się z laską w obcym terenie, byłem zdany na innych ludzi i ich pomoc. Teraz, z psem, niemal zawsze docieramy do celu, a jeśli nawet zbłądzimy, znajdujemy się na tyle blisko, że wystarczy poprosić o drobną pomoc przechodniów.

Przed wyruszeniem w dalszą podróż dokładnie się przygotowuję – sprawdzam wszystko, co oferuje współczesna technologia: internet, aplikacje i nawigację. Nigdy nie zdarzyło się, żebyśmy nie dotarli na miejsce, ani nie znalazłem się w sytuacji zagrażającej życiu. Muszę przyznać, że czuję się bezpiecznie, gdy poruszam się z psem przewodnikiem. On już wiele razy pomógł mi wyjść z kłopotów i uratował mi przysłowiowe cztery litery.

Pies jako zwierzę wzbudza w ludziach wiele pozytywnych emocji. Doskonale pamiętam, jak poruszając się z białą laską, często spotykałem się z nagłym milczeniem ludzi, gdy wchodziłem na przystanek czy do sklepu. Miałem wrażenie, że ludzie są zszokowani, a nawet starają się ominąć mnie dużym łukiem.

Z psem przewodnikiem jest zupełnie inaczej. Wszyscy nas zaczepiają, są mili i otwarci. Dopytują o psa i jego pracę. Nawet bez bezpośredniej rozmowy często słyszę pochwały, takie jak: "Ale mądry pies”. Dzięki Hildzie łatwiej nawiązuję kontakt z ludźmi.

Teraz opowiem, jak wygląda nasz zwykły dzień, kiedy nie mamy żadnych spraw do załatwienia. Zazwyczaj około szóstej rano idziemy na pierwszy spacer. Hilda jest wtedy na smyczy, co oznacza, że ma wolne od pracy i może robić, co chce. Ja poruszam się wtedy z białą laską. Ten spacer trwa zwykle od 30 do 40 minut, a po drodze odwiedzamy sklep, aby kupić pieczywo i inne produkty na śniadanie.

Kolejny spacer, około dziesiątej, to już czas pracy. Hilda zakłada uprząż, a my idziemy na trening. Ćwiczymy różne sytuacje, poruszanie się w budynkach, pokonywanie schodów lub po prostu spacerujemy po długich odcinkach drogi. Czasem korzystamy z komunikacji miejskiej, aby potrenować w trudniejszych warunkach. Takie wyjście zajmuje nam od godziny do dwóch, w zależności od dnia.

Około szesnastej znów wychodzimy na spacer ze smyczą, chyba że jest potrzeba, żeby Hilda popracowała. Wszystkie kolejne wyjścia to już czas wolny. Odwiedzamy też różne miejsca, na przykład place treningowe czy parki, gdzie Hilda może biegać swobodnie, bez smyczy a ja spaceruję po wyznaczonych ścieżkach.

Hilda nie ma problemu z przybieganiem na zawołanie, a na wszelki wypadek nauczyłem ją reagowania na gwizdek. Używam go, jeśli przez chwilę jej nie słyszę, aby mieć pewność, że wszystko jest w porządku. Moja Hilda jest bardzo spokojna, omija inne psy i nigdy nie prowokuje żadnych sytuacji. Dzięki temu nikt nigdy nie miał do mnie pretensji o jej zachowanie, nawet gdy biega bez smyczy.

Każdy dzień z Hildą jest inny, a ja mógłbym opowiadać o tym godzinami. Jestem pewien, że codziennie zdarza się jakaś sytuacja, w której udowadnia, jak bardzo mi pomaga. Często zastanawiam się, co bym zrobił, „gdyby jej nie było".

Mimo że mój pies wnosi w moje życie mnóstwo pozytywnej energii, każdego dnia zmagamy się z jednym, poważnym problemem – brakiem świadomości społecznej. Nagminnie zdarzają się sytuacje, kiedy ktoś, często z najlepszymi intencjami, próbuje pogłaskać mojego psa albo dać mu coś do jedzenia. Takie działania rozpraszają go i mogą stanowić realne zagrożenie dla mojego bezpieczeństwa.

Wielu ludzi nie rozumie, jak działa nasz duet. Panuje błędne przekonanie, że mój pies to "nawigacja GPS" – że to on wie, gdzie iść albo jakim autobusem pojechać. Prawda jest taka, że to ja podejmuję wszystkie decyzje. Pies jest moim niezawodnym partnerem, który precyzyjnie wykonuje moje polecenia. W tej współpracy to ja jestem mózgiem, a on moimi oczami.

Na zakończenie pragnę zaprosić do obejrzenia filmu, który dawno temu nakręciliśmy razem z Hildą, pod tytułem „Jak pracuje pies przewodnik”: https://www.youtube.com/watch?v=F2iFH7HX_zA.

Serdecznie zapraszamy, by zobaczyć co razem potrafimy. 

Hidla została wyszkolona w ramach projektu „Budowa kompleksowego systemu szkolenia i udostępniania osobom niewidomym psów przewodników oraz zasad jego finansowania”, nr projektu POWR.04.01.00-00-APS1/18, współfinansowanego ze środków europejskich w ramach PO WER Działanie 4.1”